Na komisariat w Pieńsku przyszedł wystraszony 20 - latek. Powiedział, że padł ofiarą rozboju. Złożył zeznania, że gdy siedział w jednym ze zgorzeleckich parków trzech nieznanych mu mężczyzn powaliło go na ziemię, pobiło, a na końcu okradło. Wskazał rysopis jednego z agresorów, którego policjanci zatrzymali dzień później. Jak się jednak okazało, sprawa ta wcale nie była łatwa.
- Policjanci, których przydzielono do sprawy, doszli do wniosku, że wersja pokrzywdzonego mija się z prawdą - powiedział Antoni Owsiak, rzecznik prasowy KPP w Zgorzelcu. - Prawdę wyznał podczas kolejnego przesłuchania. Okazało się, że nikt go nie napadł, ani nie okradł. Policjantom tłumaczył, że tego dnia pił alkohol z kolegą. Pieniądze na trunki miał od matki, która dała mu na bilet miesięczny. Bojąc się jej reakcji powiedział, że został napadnięty. Jak stwierdził, myślał, że matka nie „narobi rabanu” i nie każe mu tego faktu zgłosić. Dodał, iż nie spodziewał się, że policjanci odkryją jego kłamstwa.
Teraz niedoszły pokrzywdzony stanie przed sądem, gdzie odpowie za fałszywe zawiadomienie o przestępstwie oraz za fałszywe oskarżenie. Grozi mu kara do 3 lat pozbawienia wolności.