Ostatni tydzień sejmowej kampanii wyborczej nie sprzyja chłodnej refleksji o akcie przerwanym w połowie. W tych dniach wszyscy oczekujemy od partyjnych zastępów skondensowanego przekazu i celnego ciosu powalającego konkurenta.
Moja chata, trochę skraja, bo w szranki wszak nie staję, ale skoro rzec mogę, to się wypowiem. Z tej półkadencji płynie jedna, niezaprzeczalna korzyść. Ma ona wymiar państwotwórczo-porządkujący.
Przed dwoma laty do selekcji przystąpiły 22 komitety wyborcze. Obecnie o połowę mniej, a we wszystkich okręgach wyborczych jest ich tylko siedem. Idę o zakład, że dla przystawkowych dziwolągów, uzupełnionych o równie egzotyczną Polską Partię Pracy, bój to będzie ostatni. Na scenie pozostanie czterech aktorów.
Więcej w naszym dziale Woda na Młyn. Tam również mogą Państwo włączyć się do dyskusji. Zapraszamy na tą stronę