Mapę rozrzutu szczątków z siatką poszukiwań opracowali geodeci z Krakowa. Archeolodzy poszukiwali fragmentów ciał ofiar w ziemi, elementów konstrukcji samolotu, przedmiotów osobistych ofiar oraz przedmiotów niezwiązanych z katastrofą.
- Na powierzchni ziemi znaleźliśmy ponad 5 tysięcy różnych przedmiotów. Jakich? Nie chciałbym mówić o szczegółach, bo dochodzenie jest w toku. Za jakiś czas informacja ta z pewnością zostanie ujawniona – zastrzega dr Konczewski.
Archeolog zasłaniając się tajemnicą nie chce zdradzić, jakie fragmenty szczątek znajdywano. Pewne jest, że nie były to tkanki ludzkie, które pięć miesięcy po katastrofie uległyby naturalnemu rozkładowi.
- Mogę tylko powiedzieć, że były to fragmenty ludzkich kości. Nie odczuwaliśmy żadnego odoru w tym miejscu. Proszę pamiętać, że w miejscu poszukiwań czuć było jeszcze paliwo lotnicze z Tupolewa – tłumaczy archeolog.
Tajemnicą jest również wielkość szczątek, jakie znajdywano. Wszystkie informacje o fragmentach ciała i przedmiotach, które znaleziono mają być opisane w raporcie. Dokument ma się ukazać w lutym. Z przecieków moskiewskiego zakładu medycyny sądowej wiadomo, że po katastrofie fragmenty ludzkich części znajdywano na drzewach w odległości nawet kilkudziesięciu metrów od wraku samolotu.
Przyjazdowi archeologów nie sprzeciwiali się Rosjanie, którzy razem z polską ekipą dokumentowali przedmioty.
14 specjalistów z Polski tworzyło grupę tzw. archeologów sądowych zajmujących się m.in. wyjaśnianiom katastrof i zbrodni wojennych w krajach byłej Jugosławii.
Termin archeologia sądowa narodził się w Wielkiej Brytanii w drugiej połowie dwudziestego wieku.
Obecnie na całym świecie archeolodzy sądowi, biegli wymiaru sprawiedliwości i anatomopatolodzy badają w 30 krajach groby, dokumenty i szczątki ofiar ludobójstw.