W latach 80. pracownik Politechniki Wrocławskiej przez przypadek postrzelił się w brzuch. Mężczyzna interesował się konstrukcjami broni. W warsztacie sam amatorsko przerobił rewolwer blaszany (korkowiec) na naboje od karabinka sportowego KBKS. Rana okazała się jednak poważna, krwotok nie ustawał i wezwano pogotowie.
- Pracownik obawiając się konsekwencji poinformował lekarza, że nieznany osobnik wbił mu w brzuch metalowy pręt. Jest zasadnicza różnica w leczeniu obrażeń spowodowanych postrzałem, a ran kłutych. Okłamał lekarzy, co do charakteru pochodzenia rany i tym przyczynił się do swojej śmierci. Przyczyną był krwotok wewnętrzny – opowiada dr Jerzy Kawecki, biegły sądowy.
Funkcjonariusze przeszukując szafkę zmarłego natrafili na kilka egzemplarzy przerobionej broni. Niektóre z nich trafiły do Zakładu Medycyn Sądowej, gdzie wykorzystuje się je dydaktycznie podczas zajęć ze studentami medycyny. Lekarze nie raz zawodowo spotykają się z postrzałami takich urządzeń.
W sejfie znajdują się kusze z dorobionym celownikiem optycznym, przerobiony pistolet dziecięcy „Precyzja” oraz urządzenie do wstrzeliwania kołków w ścianę. Wszystkie przedmioty, albo posłużyły samobójcom w odebraniu sobie życia lub użyto ich podczas napadów.
Jest również aparat do uboju bydła, którym zamordowano mężczyznę.
- Do zabójstwa doszło kilka lat temu na Dolnym Śląsku. Ojciec – alkoholik przez wiele lat katował rodzinę. Domownicy uknuli jednak spisek i podczas snu zamordowali go strzelając mu z aparatu w głowę – dodaje medyk.
Urządzenie działa bardzo prosto. Wkłada się tam ślepy nabój, który podczas wystrzału wypycha stalowy bolec. Przyrząd służy do uboju zwierząt w rzeźni. Przystawia się go do głowy i odciąga specjalny bezpiecznik. Bolec dziurawi czaszkę i uszkadza mózg powodując natychmiastową śmierć.
Medycyna sądowa odnotowała wiele przypadków śmierci spowodowanych przez samopały.
W latach 60. pewien czternastolatek skonstruował strzelającą rurkę. Miała ona zaledwie kilka centymetrów długości. Chłopiec strzelał nabijając do niej prochu z nabojów. Pewnego razu podczas wystrzału rurka znikła, a chłopiec trafił do szpitala z obrażeniami oka. Zmarł po kilku dniach. Podczas sekcji odnaleziono rurkę, która znajdowała się w tylnej części mózgu. Biegli stwierdzili, że odrzut był na tyle silny, że rurka przez oczodół wniknęła w mózg chłopca.