Bezkres morza, malownicze zachody i wschody słońca, świecenie księżyca i gwiazd, chmury, które przyjmują niezliczone kształty, malownicze wyspy i zatoczki, błękitna woda i delfiny bawiące się przy burcie jachtu – to urok rejsu ma Martynikę. Bolesławiecki żeglarz Zdzisław Czyżowicz wraz ze swoją załogą tydzień temu wrócił z dwutygodniowego rejsu po Morzu Karaibskim.
- To już nasza druga taka wyprawa. Cały wyjazd trwał 16 dni, a sam rejs 14 dni. Dwa dni spędziliśmy w porcie. Zwiedzaliśmy Martynikę i przygotowywaliśmy się do podróży – mówi Zdzisław Czyżowicz. - Pogoda nam dopisała. Wiatr był na tyle silny, że łódka płynęła szybko i jednocześnie był na tyle słaby, że nie było fal.
Aby rejs był dla uczestników wyprawy przygodą, a nie koszmarną udręką w ciasnocie i niewygodach, należy dobrać odpowiednią łódź. Dla załogi Pana Zdzisława lubiącej żeglarską przygodę i preferującej jednocześnie luksus najodpowiedniejszy był obszerny katamaran. W skład załogi wchodziły osoby z Bolesławca, Zgorzelca i okolic. Byli wśród nich zamiłowani żeglarze, jaki i amatorzy. Żeglarstwo to nie tylko pływanie statkiem, komendy, wykonywanie poleceń - to przede wszystkim przygoda, która dla wielu stała się pasją. Żeglarstwo daje poczucie wolności, pozwala uciec od miejskiego zgiełku, uczy wspólnej pracy i zabawy, stwarza okazję do sprawdzenia własnych umiejętności oraz siły charakteru w obliczu niesprzyjających warunków pogodowych.
- Na łodzi, na której byłem kapitanem płynęło 15 osób, a na drugiej 8. Część załogi w ogóle pierwszy raz siedziała na łódce. Na moim jachcie były dwie osoby, które były bardzo dobrymi żeglarzami, a pozostali pomimo, że nie mieli kontaktu z żeglugą świetnie dawali sobie radę – opowiada Pan Zdzisław. - Najlepsze w całym wyjeździe poza przygodą jest to, że wszystko robiliśmy razem. Poznaliśmy się i wspaniale spędzaliśmy ze sobą czas.
Rejsy morskie na Karaibach to bezmiar atrakcji i wrażeń, których nie sposób wymienić. Słońce, plaże, palmy, żółwie, delfiny, rafy koralowe, żagle, nurkowanie i wodospady – wszystko to zapadło w pamięci Zdzisława Czyżowicza. Kapitan opowiedział nam jeden dzień z życia żeglarza.
- Wstawaliśmy o wschodzie słońca. Pierwsze co robiliśmy to kąpiel. Woda miała prawie 30 stopni, czysta, piękna więc grzechem było się nie kąpać. Zawsze 2 osoby wychodziły wcześniej z kąpieli na pokład i zajmowały się posiłkiem. Dyżurni zmieniali się codziennie. Po śniadaniu podejmowaliśmy decyzję czy płyniemy w inne miejsce, czy zostajemy tam gdzie byliśmy – opowiada kapitan. - Wieczorami zwiedzaliśmy miasto i robiliśmy zakupy.
Pan Zdzisław swoją pasją żeglarstwa dzieli się z młodymi bolesławianami. Prowadzi on w naszym mieście Gimnazjum Żeglarskie. Chętnych do przygodny z żeglarstwem nie brakuje.