- Wyścig psich zaprzęgów to trudny sport, zaliczany do dyscyplin ekstremalnych. Prędkość osiągana na saniach to blisko 30-40 km/h. Olbrzymia dawka adrenaliny to to co nas w tym sporcie pociąga - mówi Marek Michalski, trener Mistrzów Europy w psich zaprzęgach, a prywatnie ojciec Łukasza i Adriana. Chłopcy dwa tygodnie temu stanęli na podium zdobywając złoto i brąz.
Sport psich zaprzęgów to połączenie współpracy człowieka z psami. Mistrzowie Europy posiadają 16 psów. Eurohusky to nie rasa, lecz określenie psów będących mieszańcami husky, szybkich psów myśliwskich, chartów oraz psów stróżujących .Posiadają cechy umożliwiające im życie w trudnych warunkach, dzięki specyficznej budowie ciała ograniczają do minimum straty ciepła i posiadają zdolnością szybkiej regeneracji organizmu. Te fizyczne cechy połączone z umiejętnościami maszera, czyli przewodnika psa doprowadziły do zwycięstwa dwóch nastolatków z Kraśnika Dolnego w dwudniowych Mistrzostwach Europy ESDRA rozegranych na Kubalonce.
- Chłopcy jechali w klasie Junior, która obejmuje zawodników w wieku 14-16 lat. W wyścigu, każdy z nich do sań miał podczepione 4 psy. Trasa, która muszą pokonać to dystans 7-8 km. Jest to do przebycia w około 20 min. Średnia prędkość dochodzi do 30 km/h. Trasa na której jechali chłopcy w Kubalonce była o wiele trudniejsze niż te na których trenowali - tłumaczy Marek. - To z czym się spotkaliśmy na zawodach trochę nas zaskoczyło mimo to udało sie nam przejechać i zwyciężyć. Adrian miał tylko jedną wywrotkę na trasie, Łukasz miał ich trochę więcej - dodaje.
Treningi do wyścigów rozpoczynają się pod koniec lata. Dobry Maszer w okresie wakacyjnym nie zapomina o swoich psach. Jedyna przerwa w treningach trwa od czerwca do sierpnia ze względu na wysokie temperatury. Do prowadzenia zaprzęgu nie używa się bata ani lejc. Stosuje się wyłącznie komendy głosowe. Uderzenie psa jest równoznaczne z dyskwalifikacją.
- Pierwsze treningi do zawodów zaczęliśmy pod koniec sierpnia. Gdy temperatura spada do poniżej 15 stopni czas treningu jest wydłużany z dnia na dzień o 10-15 min. W sumie od sierpnia do listopada trening wydłużył się o 3 godziny. Trenujemy na polnych i leśnych drogach w okolicy Kraśnika - tłumaczy Adrian i Łukasz.
Według trenera Marka Michalskiego zawody na Kubalonce były najwyższym stopniem trudności na trasach dla zawodników w wieku naszych Mistrzów. W wyścigach psich zaprzęgów biorą udział zawodnicy licencjonowani. Na Mistrzostwa Europy przyjechało prawie 200 zawodników z całej Europy a z nimi około 1000 psów. W konkurencji Adriana i Łukasza zagrożeniem na zdobycie tytułu Mistrza Europy była m.in. Barbara Levickova, startująca z czeskiego teamu ścigającego się od lat 90. To ona wyprzedziła 15-letniego Łukasza, zdobywając tym samym drugie miejsce. Drugim groźnym rywalem była Heta Lehtomäki, która po pierwszym dniu była na trzeciej pozycji. Fince jednak nie udało się ukończyć trasy w drugi dzień wyścigu, a Łukasz znacznie poprawiając czas przejazdu ukończył zawody na trzecim miejscu.
- Nasza przygoda z zawodami psich zaprzęgów rozpoczęła się w sezonie 2003/2004. Wtedy to startowaliśmy w Pucharze Polski. W konkurencji z 6-tką psów zająłem 2 miejsce. To był pierwszy nasz znaczący sukces. Później sport ten w Polsce został zaliczony jako oficjalna dyscyplina sportowa. Powstał Polski Związek Sportu Psich Zaprzęgów. W tym sezonie startowaliśmy już w średniodystansowych zawodach Husqvarna Tour w Jakuszycach na dystansie 80 km. Zajęliśmy 5 miejsce w klasie 7-12 psów - opowiada Marek Michalski. - Posiadamy licencje zawodnicze i jesteśmy w kadrze Polskiego Związku . Żona ma uprawnienia trenerskie i jest instruktorem sportu psich zaprzęgów.
Rodzina Mistrzów z Kraśnika opiekuje się 16 - toma psami, z których dwa już nie biegają.
- Gdy trenowaliśmy 14-nastkę psów to czasem zaprzęgaliśmy je do malucha. Dodatkowym ciężarem byłem ja z synem w środku. Samochód był oczywiście specjalnie przygotowany, to znaczy miał ścięty dach i wyjęte całe „wnętrze”, zostawiliśmy jedynie hamulce i siedzenia - mówi trener.
Dyscyplina psich zaprzęgów jest sportem jeszcze mało popularnym. W Bolesławcu i najbliższej okolicy nikt poza Adrianem, Łukaszem i ich ojcem nie startuje w zawodach.
- Gdy zaczynaliśmy w 2003 roku to znałem 2-óch kolegów, którzy trenowali ten sport, ale rekreacyjnie, czyli dla samych siebie. W obecnej chwili możliwe, że w Bolesławcu ktoś trenuje, ale nie startuje w zawodach – uważa Marek Michalski.
Obecnie sporty psich zaprzęgów „walczą” o zaliczenie jej do sportów olimpijskich. Maszerzy z całego Świata mobilizują siły, by tak się stało. Adrian i Łukasz pod przewodnictwem ojca - trenera ciężko ćwiczą, by kolejnym razem także zwyciężyć.