10 stycznia minęła 611 rocznica zburzenia zamku. Jak do tego doszło? Warownia powstała na grodzie, którego początki datowano na VIII wiek. Miała ona za zadanie chronić dwie drogi handlowe: z Frýdlantu do Zgorzelca i z Żytawy do Frýdlantu, a dalej do Jeleniej Góry (był to fragment Starego Traktu Żytawsko – Jeleniogórskiego).
W 1262 roku zamek został po raz pierwszy wymieniony wraz z okolicznymi dobrami w dokumencie inwentarzowym. Znalazł się tam pod nazwą „castel Ronau”. Zamieszkiwali go burgrabiowie, a wśród nich Anzelm von Sandau, który był komisarzem cesarza Karola IV.
Ostatni jego mieszkańcy, choć formalnie nie mieli do niego praw, również wykorzystywali strategiczne położenie zamku, jednak w inny sposób niż robili to ich poprzednicy. Po prostu postanowili wzbogacić się nieco na kupcach, łupiąc ich niemiłosiernie. Byli to typowi rozbójnicy ubrani tylko w rycerskie zbroje. Najprawdopodobniej weszli w posiadanie warowni podczas zamieszek miejscowych możnowładców. No cóż, nie od dziś wiadomo, że gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Wszelkie tropy wskazują, że pochodzili z Moraw. Dali się we znaki – ukradli w ciągu czterech lat minimum 1400 sztuk bydła. Spalili też dwie wsie.
Tego było za wiele. Namiestnik Łużyc Prokop dostał rozkaz rozgonienia „towarzystwa”. W styczniu 1399 roku wojska Związku Sześciu Miast Łużyckich wyprawiły się na rozbójników. Zamek został zdobyty podczas drugiego szturmu. Podłożono minę prochową. Król Wacław w tym czasie doszedł do porozumienia z Jobstem i rozkaz zburzenia warowni cofnął, ale było za późno. Margrabia morawski domagał się odszkodowania. Zostało ono wypłacone w 1401r. w wysokości 8 tys. kóp groszy.
Od tego czasu zamek popadał w ruinę. To, co pozostało, użyto do budowy okolicznych domostw, m.in. leśniczówki.
Do chwili obecnej zachowały się: sklepienie pod wieżą, znaczna część muru obwodowego, studnia, która została wykuta w skale oraz niektóre pomieszczenia mieszkalne, teraz przysypane grubą warstwą ziemi.