Sopocianom nie udało się jednak odrobić dwudziestopunktowej straty z przegranego w Zgorzelcu pojedynku.
Mistrzowie Polski, chociaż od samego początku meczu narzucili gościom swój styl gry, to w pierwszych minutach niełatwo było im osiągnąć prowadzenie. Dragisa Drobnjak walczył w obronie jak lew, jednak z powodu szybko złamanych fauli musiał usiąść na ławce rezerwowych. Podopieczni Eugeniusza Kijewskiego znaczą przewagę mieli na tablicach. Po pierwszej kwarcie prowadzili już 10:6 w zbiórkach, a Atkins miał 6 punktów.
Sopocianie tego niedzielnego dnia grali jak z nut. Rashid Atkins co rusz napędzał akcje swojego zespołu, a Donatas Slanina trafiał z dystansu. Nawet przerwy na żądanie brane przez trenera Filipovskiego nie wpływały aż tak znacząco na przebieg gry. Dla Turowa punktował zwłaszcza Thomas Kelati. Zapał do gry Amerykanina rodem z Erytrei został jednak szybko ostudzony z powodu fauli.
Koszykarze ze Zgorzelca z Prokomem mieli wygrać przede wszystkim za sprawą dobrej obrony. Przygraniczna drużyna została jednak pokonana za sprawą swojej własnej broni. Euroligowa defensywa, jaką postawili sopocianie, okazała się nie do przejścia nawet przez Turów i taki motor napędowy, jakim niewątpliwie jest Andres Rodriguez. Portorykański rozgrywający Turowa miał jednak sporo problemów z nadążaniem za Rashidem Atkinsem, który na każdym kroku wykorzystywał swoją szybkość. Ponadto, lider klubu z nadgranicznego miasta w jednej z akcji obronnych niefortunnie upadł na boisko na nadgarstek.
O wygranej Prokomu zadecydowała trzecia kwarta, w której sopocianie szybko zdobyli kilka punktów z rzędu i później już do końca kontrolowali przebieg meczu. BOT Turów miał zrywy, gdy na boisku przebywał Krzysztof Roszyk. Dobra gra reprezentacyjnego obrońcy pozwoliła nieco zniwelować straty dzielące zgorzelczan do gospodarzy, jednak tuż po chwili swoje strzeleckie umiejętności po raz kolejny pokazał Slanina.
W końcowych minutach podopieczni Kijewskiego starali się odrobić stratę z pierwszego spotkania pomiędzy tymi drużynami i nawet osiągnęli w ostatnich minutach dwudziestopunktową przewagę. Później trafili jednak Koszarek i Rodriguez, a Turów utrzymał zaliczkę z poprzedniej rundy.
Dobrą zmianę w przygranicznym klubie dał Lance Williams, z którym nie radzili sobie podkoszowi Prokomu. Amerykański środkowy notując 11 punktów pokazał, iż w fazie play-off może być naprawdę dużym wzmocnieniem.
Więcej na stronach BOT Turów Zgorzelec