- Zespół Turowa zagrał dobrze w defensywie, a my przegraliśmy ten mecz mentalnie. W każdym elemencie ustępowaliśmy przeciwnikom. – komentował na pomeczowej konferencji prasowej przyczyny porażki Prokomu trener Eugeniusz Kijewski. – Po zwycięstwie w Bolonii, po prostu poddaliśmy się w tym meczu. Do takiego spotkania nie byliśmy gotowi psychicznie. – zakończył szkoleniowiec sopocian.
Początek nie zapowiadał aż takiej przewagi gospodarzy, bo Prokom grał skutecznie. W drugiej kwarcie wstrzelił się jednak Thomas Kelati i po 20 minutach jednym punktem prowadził Turów. Przygraniczna drużyna grała z mistrzami Polski, jak równy z równym.
- Rozumiem zespół z Sopotu. Wiem, jak to jest grać w Eurolidze, cały czas podróżować i toczyć spotkania z zespołami, które przez cały tydzień przygotowują się do tego meczu. – mówił po meczu Saso Filipovski. Jednocześnie słoweński szkoleniowiec dziękował swojemu asystentowi Bobanowi Mitevowi, który jest odpowiedzialny w klubie za skauting i wykonał bardzo dobrze swoją pracę.
Podopieczni Eugeniusza Kijewskiego swojej szansy na wygraną upatrywali pod koszem, jednak i w tym elemencie Turów był świetnie dysponowany. Na nic zdały się centymetry w zespole mistrzów Polski oraz euroligowe doświadczenie. Jeden z najwyższych zawodników w ekipie sopockiej i zarazem najdroższy zawodnik DBE, Huseyin Besok, na swoim koncie nie zapisał żadnej zbiórki. Prym w Prokomie przez pierwszą część meczu wiódł Donatas Slalina, który zdobył 7 punktów do przerwy.
- Turów zaczął bardzo agresywnie i szczególnie już po pierwszej kwarcie widać było, że my już się poddaliśmy. – powiedział Jeff Nordgaard, skrzydłowy Prokomu. W Turowie nie do zatrzymania był Thomas Kelati, który na swoim koncie zanotował aż 12 punktów do przerwy, trafiając dwie trójki. Był to kolejny świetny mecz Thomasa, który powoli staje się takim strzelcem, jak zapowiadał to trener Filipovski.
Druga połowa to już fantastyczny popis zgorzeleckiej obrony. Trzecia kwarta spotkania na szczycie polskiej ekstraklasy, w której mistrzowie Polski zdobyli tylko 8 punktów, okazała się zabójcza dla koszykarzy Prokomu Trefla. Sopocianie zupełnie nie radzili sobie z obroną, jaką zaprezentowali zawodnicy przygranicznej ekipy.
Dragisa Drobnjak, Robert Witka i Andrej Stimac sprawili, że taktyka ratunkowa trenera Kijewskiego, czyli granie pod kosz, zupełnie nie przynosiła rezultatów. Dobrą obroną gospodarze wymuszali kontry, pudła sopocian, a także 9 strat. Sam Dragisa Drobnjak wybrał aż 4 piłki z rąk koszykarzy Prokomu, którzy odpowiedzieli tylko jednym przechwytem. Kontry świetnie napędzał Anders Rodriguez (12 asyst), a trener Eugeniusz Kijewski był bezsilny, gdy jego zespół wyrzucony na obwód pudłował kolejne rzuty z dystansu.
- Wiedzieliśmy, że Turów jest zespołem, który będzie chciał walczyć o play-off. Musimy się liczyć z tym, że jeżeli pozwalamy Rodriguezowi grać jak Steve’owi Nashowi, czy Drobniakowi tak, jak Denisowi Rodmanowi, to nie tędy droga i w ten sposób z Turowem się nie wygra. – porównywał zawodników Turowa do graczy z NBA Jeff Nordgaard. Do zwycięstwa podopiecznych Saso Filipovskiego poprowadził Thomas Kelati, który skutecznie rozbijał defensywę Prokomu. Skrzydłowy Turowa zapisał na swoim koncie aż 23 punkty (5/7 za trzy) i ponownie był najlepszym graczem w zgorzeleckim zespole.
Zgorzelczanie wygrali walkę na tablicach i to z euroligowym zespołem, co ostatnio było mankamentem przygranicznej ekipy. Dragisa Drobnjak, Andrej Stimac i Robert Witka bardzo dobrze spisywali się pod obiema tablicami, a Andres Rodriguez i Łukasz Koszarek do samego końca seryjnie wymuszali błędy sopocian. Pięć minut przed końcem świadomi porażki koszykarze Prokomu Trefla odpuścili. - Każda taka wygrana z tak wymaganym przeciwnikiem dodaje zawsze pewności zespołowi. Nie ma, co popadać w jakiś superoptymizm, bo wiemy, że jeszcze czeka nas dużo pracy. – zakończył Robert Witka.
Info - www.ksturow.pl