Jan Michalski, prezes PGE Turowa i Saso Filipovski, trener, uzgodnili w czwartek 8 stycznia warunki zakończenia współpracy.
Jest to wynik podtrzymania przez Komisję Odwoławczą Polskiego Związku Koszykówki kary trzymiesięcznego zawieszenia.
- Wspólnie uznaliśmy, że w sytuacji, gdy trener z powodu trzymiesięcznego zawieszenia w prawach szkoleniowca nie może prowadzić zespołu podczas spotkań ligowych aż do końca sezonu zasadniczego, najlepszym wyjściem dla naszego klubu będzie zmiana szkoleniowca. Rozstajemy się w zgodzie, jako przyjaciele, a nie wrogowie - podkreśla Jan Michalski. Wyraził on również uznanie dla ogromu pracy wykonanej przez trenera. Świadczą o niej m.in. dwa tytuły wicemistrza Polski oraz udział w fazie finałowej rozgrywek o Puchar ULEB. Kibice Zgorzelca nigdy wcześniej takich emocji nie doświadczyli.
Razem z Saso Filipovskim stanowisko swoje opuścił jego asystent – Boban Mitev. W trakcie sobotniego meczu z Asseco Prokomem w Sopocie w roli pierwszego trenera wystąpi Paweł Turkiewicz, drugi asystent.
Nazwisko nowego szkoleniowca poznamy w ciągu nadchodzącego tygodnia. Już są prowadzone rozmowy z kilkoma kandydatami. - Zależy nam na tym, aby był to dobry fachowiec, który podejmie się realizacji przedsezonowego celu, a więc wywalczenia awansu do finału mistrzostw Polski, ponieważ nawet po ostatnich słabszych spotkaniach zdecydowanie wciąż nas na to stać - twierdzi Jan Michalski.
Przypomnijmy: w Koszalinie trwała wyrównana walka. Przy remisie 68:68 ani AZS - owi ani PGE Turowi Zgorzelec nie udało się zdobyć decydujących punktów. Drużyny szły przysłowiowo „łeb w łeb”. Syrena końcowa zawyła po rzucie Dante Swansowna, który dał zwycięstwo gospodarzom. Saso Filipovskemu puściły nerwy i w korytarzu prowadzącym do szatni uderzył głową w twarz jednego z kibiców. Złamał nos Arturowi M. Trener bronił się, iż to fan z Koszalina chciał go uderzyć, poprzedzając cios wyzwiskami. Z kolei kibic twierdzi, że krzyknął, iż Turów nigdy nie wygra w Koszalinie, co miało tak rozzłościć szkoleniowca. Wszystko zarejestrowały kamery umieszczone w hali.
Polska Liga Koszykówki ukarała trenera zawieszeniem na trzy miesiące i karą pieniężną w wysokości 60 tys. Turów odwołał się od tego postanowienia i w konsekwencji ma zapłacić tylko połowę tej kwoty, jednak kara zawieszenia została podtrzymana.
Akta sprawy trafiły do prokuratury. Jak na razie zarówno trener, jak i poszkodowany byli przesłuchiwani w charakterze świadków. Podczas zdarzenia oboje byli trzeźwi. Uraz jednak jest zakwalifikowany jako uszkodzenie trwałe, trwające ponad siedem dni. Taki czyn jest ścigany z urzędy. Grozi za niego kara od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.